nieokiełznane. Nie mogła złapać tchu. Nie była w stanie się opierać. Westchnęła, gdy Nevada niecierpliwie
wepchnął język między jej zęby. Zatrzepotała powiekami. Pamięć podsuwała obrazy z młodzieńczych lat. Och Boże, jak ona go wtedy kochała. I jak bardzo pożądała nadal. Nevada dotykał językiem jej języka, przekomarzał się z nią, by za chwilę drasnąć czułe miejsce na szyi, podczas gdy ustami pieścił jej wargi. Był wszędzie, ściskał ją mocno i oddychał tak samo nieregularnie jak ona. Nie rób tego, Shelby. To bardzo niebezpieczne. Przypomniała sobie, jak kiedyś kochali się w wiosennej burzy, jego zwinne, mokre ciało, nagie biodra konwulsyjnie napierające na jej ciało, jego zapach, dotyk skóry, smak. Teraz było podobnie. Podniósł głowę i Shelby wtuliła się w niego. - Tęskniłaś za mną? - prowokował ją, wplatając stwardniałe palce w jej włosy i ciągnąc je tak, że musiała otworzyć oczy i popatrzeć na niego. - Ani przez moment. Zaśmiał się chrapliwie. - Chociaż nie nadajesz się na kłamczuszkę, Shelby Cole, to na pewno nie wiesz, kiedy przestać. - Co? - spytała zdyszana. - I popsuć całą zabawę? - Prowokujesz mnie, kochanie, a to może być groźne. - Naprawdę? - Roześmiała się. - Nie rozumiem, w jaki sposób. - No przecież mówiłem, patrz. - Znowu ją pocałował i tym razem jego powolny rytm ustąpił miejsca zapałowi. Gwałtownie zaatakował jej usta, palce natrafiły na rząd guzików w sukience. Rozpinał je jeden po drugim, aż jego oczom ukazał się delikatny stanik, dobrze podtrzymujący krągłe piersi Shelby. Teraz to jej sutki przypominały guziczki, wciskały się do czarnej koronki, stwardniałe pod wpływem dotyku Nevady. Shelby miała wrażenie, że się roztopiła, a jej kości skurczyły. Ukrył twarz w zagłębieniu między jej piersiami. Jego oddech był gorący i wilgotny, parował wręcz w zetknięciu ze skórą na jej brzuchu. Pomyślała o tym, co mógłby jej zrobić, i ile czasu upłynęło od ostatniego razu, kiedy się 115 kochali. Pragnęła więcej. - Jesteś taka piękna - powiedział, całując jej pierś. Potem jego język ześliznął się po koronkowym materiale, żeby dotrzeć do sutka. Shelby wiła się w ramionach Nevady, z rękami w jego włosach, mocno przytulając do siebie jego głowę. A on zaś gryzł ją i pieścił, nie dając jej ani chwili wytchnienia i cicho pojękując. Pożądanie rozpalało jej mózg, dudniło w jej uszach. - Nevada! - krzyknęła głosem, którego sama nie rozpoznawała. - Co, kochanie? - zapytał, pieszcząc jej skórę swoim oddechem. - Ja... ja... - Wiem. - Chwycił ją na ręce i przeniósł przez otwarte drzwi do małej, ciemnej sypialni. - Ja też. Razem potoczyli się na miękki materac, który ugiął się pod ich ciężarem. Całowali się namiętnie i Shelby czuła, jak pulsuje w niej pożądanie. Wiedziała, że powinna zatrzymać to szaleństwo, że kochanie się z tym człowiekiem będzie najgorszym błędem życiowym. Jednak ta buntownicza część jej osobowości, którą wyzwolił w niej przed dziesięciu laty, dziś wieczorem uległa odrodzeniu i, z dala od wścibskich oczu ojca oraz zmartwień wywołanych poszukiwaniami dziecka - ich dziecka - Shelby poddała się emocjom. Nevada ściągnął jej sukienkę przez ramiona i cisnął stanik na podłogę. Shelby zaczęła go rozbierać i widok jego umięśnionych barków zagłuszył wszelkie wątpliwości. Tak dawno, cholernie dawno, nie kochała się z nim. Jego usta były wszędzie, sprawiały, że robiło jej się coraz bardziej gorąco, a żądza przyśpieszała puls. Nevada odpiął kolejne guziki sukienki, tak że została tylko w majtkach. Miał szorstkie palce i czuła jego cudowny, magiczny oddech na swoim brzuchu. Wydała przeciągły jęk, kiedy dotarł językiem do jej pępka i wsunął ręce pod jej pośladki, a potem podciągnął ją w górę, bliżej siebie. Całował ją delikatnie i pieścił językiem, zsuwając się coraz niżej. W wyobraźni Shelby przewijały się zmysłowe obrazy; wodziła palcami po mięśniach jego rąk. Nevada zrzucił buty i dżinsy. Nie, nie, nie! Nie rób tego! Gładził ją po plecach. - Powiedz mi nie. Tak, powiedz mu! - Ja... ja nie mogę. - Shelby, to niebezpieczne - szepnął, wtulony w jej wzgórek łonowy, roztrzepując włoski, które go porastały. Dygocząc i wijąc się z pożądania, nie potrafiła ani nie chciała znaleźć słów, które by ich powstrzymały.