Myślał o tym, że robiła wszystko, by ukryć swą urodę, ale takiego piękna nie dało się zatuszować. Potem przeniósł spojrzenie na nóż przywiązany do uda. Takie niebezpieczne zabawki kojarzyły mu się z obskurnymi barami i ciemnymi zaułkami zakazanych dzielnic. Nie pasowały do delikatnej kobiety. Nie pytając o zgodę, sięgnął po metalową rękojeść. Bella była szybsza. Mocno złapała go za nadgarstek.

  • Ryksa

Myślał o tym, że robiła wszystko, by ukryć swą urodę, ale takiego piękna nie dało się zatuszować. Potem przeniósł spojrzenie na nóż przywiązany do uda. Takie niebezpieczne zabawki kojarzyły mu się z obskurnymi barami i ciemnymi zaułkami zakazanych dzielnic. Nie pasowały do delikatnej kobiety. Nie pytając o zgodę, sięgnął po metalową rękojeść. Bella była szybsza. Mocno złapała go za nadgarstek.

18 August 2022 by Ryksa

- Edward... - Cicho bądź. - Jego ton był tak samo beznamiętny jak spojrzenie. Cofnęła rękę i pozwoliła odebrać sobie nóż. Metalowa rękojeść, rozgrzana przez kontakt ze skórą, była tak mała, że można ją było ukryć w dłoni. Kiedy lekko nacisnął przycisk, błyskawicznie wysunęło się długie, cienkie ostrze. Nosiła ten śmiercionośny drobiazg w bardzo intymnym miejscu. Chciał ją zapytać, czy często robiła z niego użytek. Jednak podświadomie czuł, że będzie dla niego lepiej, jeśli zapomni o tym pytaniu. Nóż był bardzo lekki, lecz kiedy trzymał go na otwartej dłoni, ciążył mu jak ołów. - Dlaczego nosisz to nawet w pałacu? - Czekam na wiadomość od Blaque'a. - Objęła rękami nagie ramiona i potarła, próbując się ogrzać. - Muszę być gotowa. - Co to za wiadomość? - Lepiej, żebyś zapytał... - Pytam ciebie. - Jego głos był jak smagnięcie szpicrutą, której używał rzadko, ale skutecznie. - Co to za wiadomość? Podciągnęła kolana pod brodę, wahając się, co może mu powiedzieć. Ostatecznie uznała, że i tak wie prawie wszystko. - A więc poświęcimy część wschodniego skrzydła. Sprytne - rzekł w zamyśleniu, wpatrując się w ostrze, które obracał w uniesionej dłoni. Wiedział, że gdyby tylko mógł, bez chwili wahania zatopiłby je w sercu Blaque'a. - Najważniejsze, żeby wypadło autentycznie - westchnęła. - Blaque nie podzieli się pieniędzmi, póki nie będzie przekonany, że Cordina nie ma już następcy tronu. - Chce zabić dzieci - rzekł półgłosem. - Nawet to jeszcze nie narodzone. Po co? Dla zemsty, władzy, pieniędzy? - Owszem. Ale tym razem zgubi go własna zachłanność. Obiecuję ci to. Powiedziała to z taką pasją i wiarą, że spojrzał na nią uważnie. Jej szeroko otwarte oczy pociemniały z emocji. Była gotowa poświęcić wszystko, by bronić jego rodziny. Ale przecież musi też chronić siebie. Ta prosta prawda objawiła mu się tak samo gwałtownie jak miłość do Belli. Zrozumiał, że jest mu obojętne, co zrobi i jakich użyje środków. Najważniejsze, żeby była bezpieczna. Schował ostrze i odłożył nóż. Potem zdjął pasek z jej uda. W pokoju było ciepło, ale ona miała lodowate dłonie. Gdy poczuł ten chłód, zrobiło mu się jej bardzo żal. Jeszcze mocniej zapragnął opiekować się nią i ją chronić. W napięciu patrzyła, jak wstawał. Próbowała przygotować się na to, że za moment ją odrzuci, odejdzie, Kiedy jednak wziął ją na ręce, nie potrafiła ukryć zaskoczenia. - Powinnaś bardziej mi ufać - szepnął. Dopiero wtedy odetchnęła. Przytulił ją do siebie, pocałował w głowę, a potem zaniósł do sypialni. ROZDZIAŁ DWUNASTY Przesyłka została dostarczona w oficjalny sposób. Przywiózł ją samochód firmy kurierskiej kontrolowanej przez Blaque'a. Na szarym kartonie widniał adres zwrotny ciotki Belli oraz wyraźny napis: „Ostrożnie”. Jedyny problem polegał na tym, że przy odbiorze była Alice. - Ach, co za niespodzianka! - cieszyła się, oglądając pudło ze wszystkich stron. - To pewnie gwiazdkowy prezent. Nie otworzysz? - Przecież to jeszcze nie święta. - Bella z uśmiechem schowała paczkę do szafy. Przy pierwszej nadarzającej się okazji miała ją przekazać Emmettowi. - Ależ Bello, jak możesz podchodzić do tego tak obojętnie? - Alice zaczęła nerwowo krążyć po pokoju. Od kilku dni była rozdrażniona. - Czy przed Gwiazdką nigdy nie szperałaś po szafach w poszukiwaniu prezentów? - Nigdy. - Bella spokojnie układała w wazonie kwiaty, które od niej dostała. - Po co miałam sobie psuć radość świątecznego poranka? - Zupełnie cię nie rozumiem. - Alice wzruszyła ramionami. - Słuchaj, a może chociaż zajrzymy do środka? - Nie - powiedziała zdecydowanie. - Zresztą i tak wiem, co tam jest. Kilka tuzinów domowych ciasteczek, twardych jak kamień. Ciotka Honoria nie lubi zaskakiwać. - W ogóle nie czuję, że to Boże Narodzenie - westchnęła smętnie Alice. - Niby wszystko jest jak trzeba, choinka, prezenty, ale jakoś nie ma atmosfery. - Tęsknisz za domem? - Za domem? Nie. Przecież tu jest mój dom. Wszystko przez te nerwy. Jasper próbuje mnie chronić, udaje, że jest normalnie, ale ja i tak wiem, co się święci. Nawet Edward, kiedy z nim rozmawiam, jest nieobecny duchem. Bello, to się musi skończyć. Nie mogę znieść, że ludzie, których kocham, tak bardzo się męczą. - Chodzi ci o Blaque'a, prawda? - Nie mogła udawać, że nie ma o niczym pojęcia. - Właśnie. Wiesz, ja nawet nie potrafię pojąć, jak człowiek może być aż tak zły i okrutny. - Większość z nas nie potrafi pojąć istoty zła. Najważniejsze mu się nie dać. Nie pozwolić, żeby zniszczyło nas i nasze życie. - To prawda - przytaknęła. - Wiesz, dla mnie gorsze od strachu jest przeczucie, że Blaque nie spocznie, póki nas całkiem nie zniszczy. Nienawidzę bezradności. Gdybym tylko mogła, naplułabym mu w twarz. - Rozumiem, co czujesz. - Bella przysięgła sobie, że przy pierwszej okazji zrobi to w jej imieniu.- Alice, może pójdziemy do sali balowej? - zaproponowała, chcąc zająć jej myśli czymś innym - Chciałabym ci jakoś pomóc w przygotowaniach. - I odciągnąć cię od paczki w mojej szafie, dodała w myślach. - Dobrze, ale przedtem musimy wstąpić do mnie. - Alice uśmiechnęła się tajemniczo. - Mam dla ciebie prezent. - Prezenty daje się w pierwszy dzień świąt - przypomniała jej, gdy szły w stronę książęcych apartamentów. - Dobrze, dobrze - śmiała się Alice. - Mój prezent nie może czekać - dodała. Nie wspomniała o tym, że dzięki niemu chciała choć na chwilę zapomnieć o własnych problemach. Doktor przestrzegał ją, że silny stres może być groźny dla dziecka. - Przecież wiesz, że księżnej się nie odmawia. Zwłaszcza gdy jest w ciąży. - Sprytnie to sobie wymyśliłaś. - Czy dobrze zrozumiałam, że Rosalie przyjeżdża dziś po południu? - Tak. Z całą rodziną. - Doskonale. Odetchnęła z ulgą. W zamieszaniu łatwiej będzie przekazać pakunek Emmettowi. - Czy Edward schował już do sejfu swój największy skarb? - zapytała lekko. - Skarb? Ach, masz na myśli jo - jo. - Wchodząc do salonu, Alice po raz pierwszy od dawna czuła się odprężona. - Obawiam się, że nie miał na to czasu. Przez tę nieszczęsną awanturę z Blaquiem jest jakiś nieswój. Powinien być w siódmym niebie, bo wreszcie udało mu się przeforsować projekt, o który bardzo długo walczył. A on wygląda jak z krzyża zdjęty. Obawiam się, że nie śpi po nocach. - O jakim projekcie mówisz? - zainteresowała się Bella, idąc za nią do garderoby. - Edward bardzo kocha dzieci. Działa w organizacji pomagającej upośledzonym i kalekim maluchom. Przez ostatnie pół roku namawiał zarząd muzeum, żeby zgodził się dobudować specjalne skrzydło, przeznaczone dla najmłodszych. W końcu udało mu się uzyskać zgodę. Nie wspominał ci o tym? - Nie, nie wspominał. - Musisz go poprosić, żeby pokazał ci projekty. Zrobił je na własny koszt. Chciał, żeby było dużo światła i przestrzeni, w której dzieciaki czułyby się swobodnie. Członkowie zarządu bardzo się krzywili, kiedy przedstawiał im swoje pomysły. Nie mieściło im się w głowie, że dzieci mogłyby dotykać rzeźb, a zamiast Rubensów i Renoirów oglądać ilustracje do ulubionych bajek. - Nie miałam pojęcia, że Edward angażuje się w takie sprawy...

Posted in: Bez kategorii Tagged: anna popek córki, podróże kształcą argumenty, niespodzianka urodzinowa dla chłopaka,

Najczęściej czytane:

widziałam. Dianę oznajmiła swojej mamie, że kiedy

będzie wychodzić za mąż, chce mieć taką samą suknię jak ty. Powiedziałam, że wtedy będzie już niemodna. - Teraz rozumiem, dlaczego panna Addington pije ... [Read more...]

Benjaminem nie chcieliśmy, żeby tata pojechał

sam. Ja i mój brat zawsze jesteśmy razem. Tatuś też powinien kogoś mieć. Bo on miał wyjechać na bardzo długo. ... [Read more...]

Dopiero po dłuższej chwili frontowe drzwi się

otworzyły i w progu stanął Roman. - Lady Vixen! Na litość... - Kingsfeld tu jedzie - wysapała. ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 internetowe-sklepy.waw.pl

WordPress Theme by ThemeTaste