- N-nie - wyjakała, całkiem zdezorientowana.
- A wiec wszystko gra, bo przecie¿ nic nigdy nie mogło cie zadowolic. 171 Po drugiej stronie ¿ywopłotu rozległy sie czyjes kroki. Nick puscił ja, jakby nagle zaczeła go parzyc. Zza rogu wyszedł Lars. Miał na sobie d¿insy i sportowa bluze. W jednej rece miał łopate, a w drugiej grabie. Spojrzał na nich twardo, przenoszac wzrok z Marli na Nicka. Marla zastanawiała sie, jak długo ju¿ był w ogrodzie i co słyszał z ich rozmowy. Czy obserwował ich skryty we mgle, wsród starych rododendronów i swierków? - Szukaja pani w domu - powiedział Lars, wykonujac nieokreslony gest łopata. - Kto? - spytała Marla. - Pan Cahill - odparł Lars, podchodzac bli¿ej. Patrzył na nia twardo. Z potepieniem w oczach. - Pani ma¿. Marla czuła, ¿e sie czerwieni. - Przyjechał z pielegniarzem. - Lars mówił to wszystko obojetnie, ale w jego wzroku Marla dostrzegła pogarde i nieme oskar¿enie. Skłonił sie krótko i ruszył dalej, w kierunku szopy na narzedzia ogrodnicze. - Chyba powinnam zobaczyc sie z moim nowym stró¿em. - Myslisz, ¿e ma cie pilnowac? - A ty nie? - Marla nie kryła irytacji. - Daj spokój, Nick, czy wygladam na kogos, kto potrzebuje pielegniarki? - Wyszła zza ¿ywopłotu i wskazała głowa dom. - Mo¿esz wejsc tam ze mna i zobaczyc te fajerwerki. - Zdaje sie, ¿e zaraz ktos wybuchnie. - Zgadza sie, pewnie ja - odparła, wbiegajac na schody z tyłu domu. - Jesli Alex sadzi, ¿e bedzie mi dyktował, co mam robic, to jest w błedzie. - Wytarła buty na wycieraczce przed drzwiami i weszła do srodka. - Nie dam sobie zało¿yc smyczy. Nikomu sie to nie uda. Zwłaszcza mojemu me¿owi - rzuciła zapalczywie, jakby przygotowujac sie do ostrej wymiany słów. 172 Szybko weszli po schodach na góre, do salonu, gdzie Alex rozmawiał z jakims wysokim, szczupłym me¿czyzna o krótko przystrzy¿onej brodzie. - Jestes nareszcie! - powiedział Alex. Siedział w fotelu, rece wsunał miedzy kolana, twarz miał zwrócona ku temu me¿czyznie. - Chryste, Marla, gdzie sie podziewałas? Byłem w twoim pokoju, wołałem cie, ju¿ miałem kazac przeszukac dom. - Byłam w ogrodzie. - W taka pogode? Marla nie odpowiedziała. Miała przemoczone ubranie, z włosów spływały na jej twarz krople wody. - Myslałem, ¿e jestes na spotkaniu - powiedział Nick, patrzac na brata. Usiadł przy kominku, na którym wesoło trzaskał ogien. W pokoju unosił sie lekki zapach palonego drewna. - Spotkanie zostało odwołane, wiec pomyslałem sobie, ze juz dzis przywioze Toma do nas. Marla, Nick, to jest Tom Zayer. Pielegniarz Marli.