Nazywali ją wyspą, choć właściwie była półwyspem.
W domu nie było klimatyzacji, lecz ojciec mówił, że wystarczy bryza. Nie powiesili na ścianach żadnych obrazów. Ojciec mówił, że ich nie potrzebują, że co wieczór mogą podziwiać najwspanialsze dzieło sztuki. Wystarczyło usiąść na ganku i obejrzeć zachód słońca. Patrzeć na kolory nad Atlantykiem: róże, czerwienie, odcienie złota i żółci. Niekiedy niebo było czyste. Błękit przekształcał się powoli w dziwne pastele, potem indygo, a wreszcie w czerń nocy. Gdy piętrzyły się chmury, zabarwiały się kobaltowo, a później zamieniały w tańczące na tle księżyca cienie. Burza też emanowała pięknem, choć w inny sposób. Błyskawice uderzały w wodę jak oszczepy miotane przez wściekłego boga, drzewa gięły się pod naciskiem wiatru. Wszystko, co mówił ojciec, było prawdą. Teraz Dane to wiedział. Tak jak wiedział, że żaden posiłek nie może się równać z rybą wyciągniętą świeżo z morza i rzuconą na ruszt. Dziwne. Teraz Dane kochał Zatokę Huraganów, a jako dziecko nie dostrzegał nic z jej uroku. Nie zdawał sobie nawet 34 sprawy, jak wspaniale jest mieć na własność całą wyspę. Cieszył się, że zdążył o tym wszystkim powiedzieć ojcu, zanim ten umarł. Siedział na drewnianym pomoście, patrzył na wodę. Potem zamknął oczy i znów usłyszał głos Sheili. ROZDZIAŁ DRUGI Pomóż mi, Dane. Słyszał te słowa bez przerwy. Dochodzący z tamtego świata wyrzut. Nie musiał zresztą go słyszeć. I tak już stukrotnie przeklął własną niefrasobliwość. Wtedy, ostatnim razem, gdy Sheila odwiedziła Zatokę Huraganów, siedział w tym samym miejscu, tak jak teraz. Przedtem jednak... Czy wypadki potoczyłyby się inaczej, gdyby nie spotkał jej właśnie tamtego dnia? Przyszedł do „Sea Shanty" niedługo przed nią. Pił wodę sodową z cytryną i omawiał z Nate'em kwestię zainstalowania kamer. Nie wydarzyło się nic wielkiego, Nate podejrzewał tylko, że jeden z barmanów uznał, że napiwki to za mało, i zaczął podbierać pieniądze z kasy. Dane nie traktował Nate'a jak klienta i nie zamierzał wystawiać rachunku za poradę. Zjawiła się Sheila, tak jak niemal codziennie, koło piątej. Za wypijane drinki nigdy nie płaciła sama. Może nie zauważyła Dane'a, a może zauważyła, tylko o to nie dbała. Kiedyś, dawno temu, on i Sheila 36 stanowili coś w rodzaju pary. Musiał jednak przyznać,